poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 7

 Przez pierwszy miesiąc moje życie studenckie każdego dnia wyglądało dość podobnie. Nie było jeszcze zbyt dużo stresu, bo wykładowcy nie mieli raczej z czego robić kolokwiów. Trochę wolnego czasu było dla mnie idealną okazją do znalezienia pracy, której naprawdę bardzo teraz potrzebowałam. Z pomocą Liama, udało mi się znaleźć zakład fotograficzny, poszukujący asystenta. Nie miałam zbytnio czym się pochwalić. Jedynym dokumentem, świadczącym o poziomie moich umiejętności było oświadczenie z weekendowego kursu oraz z dwóch konkursów fotograficznych, w których uzyskałam wysokie miejsca. Na szczęście, po dodatkowym sprawdzeniu moich kwalifikacji w praktyce, zostałam przyjęta na pół etatu. W tym momencie była to dla mnie praca idealna - od razu mogłam działać w zawodzie robiąc to, co lubię. Biorąc pod uwagę to, że jako kierunek na studiach wybrałam wiedzę o filmie z anglistyką, mogła to być też przydatna praktyka na przyszłość. Wracając do Liama, on również z rozpoczęciem października zaczął pracę, więc nie widywaliśmy się już tak często. Nasze codzienne plany niezbyt się ze sobą zgrywały, więc właściwie często po prostu zapraszałyśmy go wspólnie z Macy na niedzielny obiad, ugotowany przez nas, a później gdzieś czasem wyskakiwaliśmy. Tak więc większość wolnych chwil pozostawało mi spędzać z kimś z mojego kierunku. Zaraz w pierwszych dniach poznałam Jaspera - wysokiego chłopaka o prostych, ciemnych włosach. Jasper, jako jeden z nielicznych osób w naszej grupie, był w moim wieku. Oboje teoretycznie powinniśmy być już na drugim roku studiów, ale ostatni rok spędziliśmy na pracowaniu w tych prymitywniejszych zawodach, do których nie potrzeba wyższego wykształcenia. Całkiem wesoło spędzało się czas w jego towarzystwie, a takiej radości potrzebowałam ostatnio w zdwojonej dawce, chociaż u otaczających mnie ludzi, dlatego często się z nim spotykałam.

 Już od piętnastu minut czekałam pod umówionym sklepem, czekając na Jaspera. Po licznych namowach zgodziłam się, żeby pójść z nim na imprezę osiemnastkową jednego z jego kumpli. Z niecierpliwością spoglądałam na wyświetlacz telefonu, decydując się w końcu do niego zadzwonić. Jednak po chwili wsłuchiwania się w sygnał oczekującego połączenia, zobaczyłam samochód chłopaka wyłaniający się zza zakrętu, wiec chowając komórkę, podeszłam bliżej ulicy. Gdy tylko wsiadłam do auta, chłopak przywitał mnie wesoło, kompletnie ignorując fakt, że stałam dość długo, moknąc na deszczu, więc może wypadałoby rzucić chociaż krótkie "przepraszam".

- Hej. Nie potrafisz się nie spóźniać, co? - zgodnie z moją naturą, delikatnie zasugerowałam mu swoje zdanie, dbając, by zabrzmiało to po przyjacielsku.
- No cóż, chyba taki mój urok.
- W takim razie chyba nie pozostaje mi nic innego, jak się przyzwyczaić... Przypomnij mi skąd znasz tego chłopaka, do którego jedziemy?
- Przez długi czas byliśmy sąsiadami, później przeprowadził się do większego domu.
- Długo będziemy do niego jechać?
- Jakieś dwadzieścia minut.
- Dobra, to nie obrazisz się jak chwilkę się pouczę? We wtorek mamy to kolokwium, a ja jeszcze nic nie umiem.
- Jasne, jeśli radio ci nie będzie przeszkadzać, bo właśnie zamierzałem je włączyć.

Wyciągnęłam zeszyt, jednak po chwili jakaś piosenka się skończyła, a zaczęły się wiadomości. Bardzo ciężko było mi się skupić i ciągle czytałam te same zdania. W efekcie końcowym, z moich notatek nie wiedziałam właściwie nic, lecz mogłam zdać szczegółową relację z tego, ile osób zginęło w wypadku autokaru, jakie poparcie miała, w przeprowadzanych ostatnio sondażach, Partia Konserwatywna, a jakie Partia Pracy i jaka pogoda czeka nas przez najbliższe trzy dni.

 Gdy tylko weszliśmy do środka, do moich uszu dobiegł wielki hałas licznych rozmów, chichotów oraz muzyki. Rozejrzałam się dookoła i momentalnie zrozumiałam, dlaczego Jasper tak nalegał, bym towarzyszyła mu na tej imprezie. Chłopaków i dziewczyn było tu mniej więcej tyle samo i od razu było widać, że wszyscy przyszli tu w parach. Po przejściu kilku kroków do przodu, poczułam, jak wielki zaduch panował wewnątrz budynku. Ludzi było tu naprawdę dużo. Byłam pod wrażeniem odwagi gospodarza, biorąc pod uwagę ilość przybyłych osób, większość pewnie podpitych, która nie mogła nie wywołać sporych szkód w mieszkaniu. Ja prawdopodobnie, nie podejmowałabym się takiego ryzyka, zwłaszcza, że później musiałabym po wszystkim sprzątać...

 Na szczęście nie byłam tu od tego, żeby przejmować się, co będzie po tym, jak wszyscy wyjdą, więc zdecydowałam się odpuścić i po prostu dobrze się bawić. Planowałam nawet pozwolić sobie na nieco alkoholu, w końcu zasługiwałam na choć jedną noc odpoczynku od wszystkiego. Mimo, że od zwrotnych wydarzeń w moim życiu minęło już półtora miesiąca, blizny wciąż były świeże. Już nawet nie chodziło o samo rozstanie z Jamesem, lecz to, że dałam sobą manipulować i właściwie dobrowolnie pozwoliłam odebrać mu to, co powinnam chronić jak cenny skarb. Wiedziałam, że to już przesada, ale czasem na myśl o tym, czułam się prawie jak kobieta lekkich obyczajów, której właściwie nie można nazwać prawdziwą kobietą. Rozstanie z rodzicami oraz niewiedza o ich stanie i relacjach również była ciężka, jednak to, co najbardziej mnie martwiło, to coraz bardziej wyczuwalne dziecko. To, że musiałam poważnie zastanowić się co zrobię, gdy już pojawi się na świecie, było oczywiste, jednak postanowiłam jeszcze z tym zaczekać, dopóki inni nie zauważali mojej ciąży...

- Jess, to  mój przyjaciel Chris.

Słowa Jaspera wyrwały mnie z moich przemyśleń i powoli skierowałam, jeszcze trochę otępiały wzrok w stronę przedstawianego mi właśnie blondyna. Grzecznie się przywitałam i złożyłam krótkie życzenia, po czym skierowaliśmy się do kuchni po zaproponowane drinki. Porozmawialiśmy chwilę w trójkę, raczej na tematy studyjne, po czym chłopcy poinformowali mnie, że idą do reszty swoich kumpli.

- Właściwie mogłabym...
- Możesz tu zostać, my zaraz wrócimy - przerwał mi Jasper.

Miałam na myśli to, że wolałabym iść z nimi, bo i tak nikogo tu nie znałam, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, już odeszli. Nie goniłam ich, bo nie chciałam się narzucać. Ja i Jasper byliśmy tylko przyjaciółmi, więc nie musieliśmy przecież spędzić całej nocy razem i nie miałam w zamiarze go też jakoś szczególnie kontrolować. Powoli dopiłam mojego drinka i zostałam na chwilę w miejscu, licząc na dosyć szybki powrót przyjaciela. Jednak po niemal połowie godziny oczekiwania, wyszłam z kuchni i skierowałam się w stronę grupki osób, znajdującej się najbliżej opuszczonego przeze mnie pomieszczenia. Wydawało mi się, że chociaż tutaj nie wszyscy byli w parach, więc może był to jakiś ratunek. Stanęłam niedaleko nich i przysłuchiwałam się chwilę ich rozmowie. Nagle usłyszałam głos kogoś z obserwowanej przeze mnie grupki.

- Hej, może do nas dołączysz?
_________________________________
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, właściwie cały weekend nie miałam dostępu do wifi i równocześnie tableta, żeby Wam ten rozdział wstawić. Teraz też się bałam, że nie zdążę, ale uff mam jeszcze godzinę zanim mi wyłączą wifi c;

Wielkie dzięki za komentarze pod ostatnim rozdziałem! Skomentowało aż osiem różnych osób :) a spodziewałam się trzech, więc nawet ponad dwukrotnie przekroczyliście moje oczekiwania. Naprawdę bardzo mnie to ucieszyło, dziękuję!

Jedna osoba podpowiedziała mi, że do tego bloga pasuje piosenka Down.
Jeśli się nie mylę, to to -> http://youtu.be/VvGYYg40Ijw
możecie sobie posłuchać c;
Dzięki Anonimku, jeśli to nie to, to mnie popraw x

6 komentarzy:

  1. Jejuś świetny rozdział już nie mogę się doczekać nastepnego, jestem ciekawa do kogo ma się dołączyć :3
    ~Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  2. No już nie mogłam się doczekać rozdziału jest naprawdę świetny :) I tak tak to jest ta piosenka, pasuje idealnie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Od piątku codzinnie sprawdzałam twojego blog, tak bardzo nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału...i nareszcie się doczekałam.JUPI!!!
    Cud,miód i w ogóle piękny.Szkoda tylko,że skończyłaś w takim momencie. Ach...teraz do następnego weekendu będę przebirać ze zniecierpliwienia noga zastanawiając się co będzie dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno uzaleznilas mnie od tego bloga!! Kocham Cie jesteś swietna !! Prosze dawaj szybko kolejny rozdział bo oszaleje

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę weny i cały czas zagladm w poszukiwaniu następnego rozdziału.
    Więc pisz pisz i jeszcze raz pisz. A i jeszcze jedno.. Nie przejmuj się że masz tak mało komentarzy poniewaz bardzo bardzo dużo osób czyta Twój blog i po prostu nie zoatawia komentarza. Wiem to z doświadczenia. Np polecilam Twój błogosławi paru koleżankom i wiem że czytaja bo często o nim rozmawiamy a komentarzy brak.. Więc nie przejmuj się i pamietaj że jesteśmy z Tobą!! KC :* :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamiast błogosławi miało być BLOG * sorki ale pisze na telefonie i mi tak wskoczylo ;(

      Usuń