Wędrowałam przez długie korytarze uniwersytetu w poszukiwaniu sali wykładowej, na której miałam rozpocząć moje pierwsze półtorej godziny życia studenckiego. Spojrzałam nerwowo w dół, co często miałam w zwyczaju, mijając nieznajomych lub ludzi, których wolałam po prostu unikać. Ubraną na sobie miałam prostą, błękitną sukienkę z krótkim rękawkiem. Włożyłam do tego zwykłe, lecz niesamowicie wygodne brązowe sandałki. Zawsze, jak tylko była taka możliwość, wolałam nie wkładać wysokich butów na pierwsze spotkania, bo w taki sposób rosło tylko ryzyko potknięcia się lub upadku, a tym samym narobienia sobie wstydu na samym początku. Tak jak radziła mi Macy, ubrałam się ładnie, ale z umiarem. Teraz widziałam, że dobrze zrobiłam słuchając jej rady. Wszystkie starsze roczniki wyglądały zdecydowanie bardziej na luzie. Od razu dało się odróżnić pierwszaków od reszty, zwłaszcza jeśli chodzi o dziewczyny. Zdecydowana większość ubrała się jak na jakieś ważne spotkanie biznesowe. Widziałam roześmiane miny starszych studentów. Idąc dalej prawie wpadłam na parę chichoczących dziewcząt, jednak w porę zeszłam na bok, a po chwili ukazały mi się drzwi, których szukałam. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do sali, by przekonać się co czeka mnie w środku. Wykładowczyni siedziała za wysokim pulpitem, grzebiąc w swoich rzeczach, co było dla mnie znakiem, że na szczęście nie byłam spóźniona. Przeskanowałam wzrokiem szerokie rzędy ławek. Połowa z nich była jeszcze pusta. Nie chciałam siedzieć z samego przodu, ani z samego tyłu, więc wybrałam miejsce obok dziewczyny w trzeciej ławce. Wyglądała na sympatyczną, jednak do tej pory siedziała sama.
- Hej, mogę się dosiąść?
- Ymm myślę, że tak, wygląda na to, że Molly i tak już nie przyjdzie - dziewczyna wzięła swoją torbę z ławki i położyła ją na ziemi, by zrobić mi miejsce. - Siadaj.
- Dzięki. Jestem Jess - wyciągnęłam do niej rękę na przywitanie.
Dziewczyna zdezorientowana wpatrywała się we mnie przez chwilę. Musiałam wyrwać ją z zamyślenia, jednak w końcu odpowiedziała i odwzajemniła ledwie widocznym uśmiechem.
- Amber.
- Co z tą Molly? Zgubiła się już pierwszego dnia?
- Nie, siedzi na końcu z tym blondynem. Wpadł jej w oko, więc od razu za nim poleciała.
Spojrzałam szybko na tył sali i zauważyłam parę, pasującą do opisu Amber. Nie zdążyłam przyjrzeć się dziewczynie, ale chłopak rzeczywiście był całkiem przystojny, chociaż zupełnie nie w moim typie. To, że był spięty, było tak widoczne, że nie musiałam nawet dłużej się przyglądać.
Po chwili do sali weszło jeszcze około piętnaście osób i rozpoczęliśmy zajęcia. Gdy tylko profesor skończyła przedstawiać nam na czym polegają i czym właściwie są jej zajęcia, pozwoliła nam wyjść z racji tego, że to dopiero początek naszego pierwszego roku. Cóż, przynajmniej na razie zaczynało się miło.
Na zewnątrz była całkiem ładna pogoda, dlatego zdecydowaliśmy się wyjść przed budynek. Razem z pozostałymi dziewczynami szłyśmy na przodzie i zatrzymałyśmy się przy ławce, na której natychmiastowo usiadła część z nas. Blondyn, który wcześniej siedział obok Molly teraz celowo wybrał miejsce daleko od niej - zdecydowanie jednak jej nie polubił. Wyglądało na to, że dziewczyna się nie przejęła i mimo tego wciąż było jej do śmiechu. Chichotała razem z kilkoma innymi koleżankami, spoglądając cały czas przed siebie. Obróciłam głowę, by zobaczyć przedmiot ich radości i ujrzałam zwykłą dziewczynę, wychodzącą właśnie z uniwersytetu. Ubrana była trochę niechlujnie, w zniszczone, poprzecierane ubrania o fasonie, który już dawno wyszedł z mody. Do tego włosy podcięte miała do brody, nieułożone w żadną spójną całość, lecz pozostawione raczej same sobie, by układały się tak jak chciały.
- Gdzie nabawiłaś się takiego poczucia stylu, chłopczyco? - odezwała się jedna z dziewcząt, gdy tylko zbliżył się do nas przedmiot ich wyśmiewań.
- Pewnie sprawdza codziennie wszystkie najnowsze wiadomości o modzie na portalach niedostępnych dla zwykłych śmiertelników - zachichotała Molly.
- Aż tak bardzo zazdrościsz jej oryginalności, której w twoim wyglądzie nie można się nigdzie doszukać? - odparowałam zdenerwowana jej powierzchownością.
- Jeśli przeszkadza ci mój wygląd to po prostu się na mnie nie gap, dobra? - dodała nasza nowa towarzyszka.
- Przepraszam Molly, ale nie powinnaś w żaden sposób jej osądzać, zwłaszcza na samym początku. Może się okazać, że jest naprawdę wartościową osobą, a wtedy z pewnością będzie ci głupio - spokojnie wyjaśniła Amber, jednak Molly i tak zupełnie osłupiała. Może nie była przyzwyczajona do bycia upominaną, zwłaszcza przez swoją współlokatorkę.
Amber odwróciła się do dziewczyny, w której obronie stanęła, jednak z wyjątkiem pytania o jej imię nie uzyskała od dziewczyny żadnej odpowiedzi.
- Serio Molly, nie osądzaj Sylvii, ani nikogo innego, wtedy raczej wszystkim wyjdzie to na dobre - powiedziała jeszcze, po czym udała się szybkim krokiem za Sylvią, która widocznie miała już serdecznie dość naszego towarzystwa.
Ta wymiana zdań uciszyła trochę Molly do końca dnia. Ja jednak nie zdecydowałam się już zagadać więcej do Sylvii. Nie wiedziałam jak mogła zareagować na to reszta studentów z mojego kierunku. Szczerze mówiąc, nie chciałam znowu wylądować w grupie kompletnych ofiar. Wystarczająco miałam już problemów, więc nie potrzebowałam jeszcze bardziej komplikować sobie życia. Wiedziałam już, że z Molly nie będę chciała utrzymywać jakichkolwiek kontaktów, ale z resztą mogłam spróbować się zaprzyjaźnić.
Ponieważ Amber czuła się odpowiedzialna za dziewczynę narażoną na nieprzyjemności innych, próbowała różnych metod, żeby się trochę do niej zbliżyć, jednak wyglądało na to, że dziewczyna nie miała najmniejszej chęci na dzielenie się jakimkolwiek szczegółem ze swojego prywatnego życia. Skoro nie miałam ochoty na plątanie się wokół Sylvii, musiałam zrezygnować również z towarzystwa Amber.
W takiej sytuacji, podeszłam do grupy chłopaków, którzy wyglądali na wesołych i otwartych ludzi. Byli naprawdę sympatyczni, jednak nie od razu kleiło nam się do rozmowy, więc pierwszy dzień studiów mogłam uznać za dosyć męczący pod względem szukania sobie towarzystwa. Na szczęście tego dnia mieliśmy tylko cztery zajęcia, bo ostatnie zostały odwołane.
Gdy tylko spotkałam się z Liamem, zorientowałam się, że niczego tak bardzo nie potrzebowałam, jak wspólnego zrelaksowania się przed telewizorem. Jako, że w naszym zasięgu nie było wiele filmów, które podobałyby się nam obojgu, wybraliśmy "Batmana", głównie ze względu na zamiłowanie Liama do głównego bohatera. Naprawdę lubiłam ten film, jednak nie na tyle, by utrzymał mnie do końca w przytomnym stanie. Poprzedni tydzień naprawdę mało spałam i przez ostatnie dni mój organizm bardzo wcześnie dawał znaki, że potrzebuje odpoczynku. Wystarczyła chwila przerwy między jedną akcją a druga, a ja zorientowałam się, że nie mogłam przestać ziewać. Niestety nie uszło to też uwadze Liama, a ja zaczerwieniłam się, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że raczej nikt nie wygląda dobrze, gdy ziewa.
- Jess powinnaś iść spać, potrzebujesz odpoczynku - odezwał się się po chwili.
- Przecież oglądaniem filmu wcale się nie męczę.
- To nie to samo, co porządny sen.
- Daj spokój, Liam. Już niewiele zostało, obejrzyjmy to do końca.
- Dobrze, poczekaj chwilę, zaraz wrócę.
Nie minęła minuta, gdy zobaczyłam chłopaka wracającego do pokoju z kocem i poduszką pod pachą.
- Mówiłam ci, że nie chcę spać. Nie przejmuj się, po prostu siadaj i oglądajmy dalej.
- Jess to przecież nic takiego, nie mogę się o ciebie trochę zatroszczyć?
- Nie musisz traktować mnie jak małe dziecko. To, że jestem zraniona nie znaczy, że nie potrafię w żadnym stopniu o siebie zadbać!
- Przecież nie musisz spać jak nie chcesz, po prostu pomyślałem, że z poduszką będzie ci wygodniej, a to - wskazał na koc - na wypadek, gdyby zrobiło ci się zimno. Może rzeczywiście trochę za bardzo próbuję tobie dogodzić, ale myślałem, że dziewczyny lubią takie rzeczy.
- Próbuję być normalna, okej?! Byłoby miło, jakbyś mi w tym pomógł, a nie rozczulał się nade mną. Nie powiesz mi przecież, że tak traktowałbyś każdą inną dziewczynę. Faceci wcale tacy nie są.
- To, że zawiodłaś się na kilku nie znaczy, że cała reszta też nie ma uczuć. Słuchaj Jess, nie musisz wcale silić się na bycie "normalną", taką jak inni. Powinnaś być sobą, przecież wszyscy inni są już zajęci. Tylko pomyśl jak nudny byłby świat, gdyby żyły na nim tylko dwa typy ludzi - mężczyzna i kobieta z przypisanymi odgórnie wszystkimi cechami charakteru. Przecież nikt z nas nie wytrzymałby z milionami kopii samego siebie. Ludzie mają tendencję do narzekania na swoje charaktery, potrzebujemy zmian, różnic...
- Okej, po prostu wróćmy do oglądania filmu.
Wyjaśnienie chłopaka trochę zbiło mnie z pantałyku, więc postanowiłam jednak siedzieć cicho. On był zdecydowanie zbyt inteligentny i uświadamiał mi to prawie na każdym kroku. Rzeczywiście był zdecydowanie inny niż reszta. Mężczyznom przeważnie łatwiej wybacza się głupotę, usilne starania przypodobania się innym czy zdrady. W społeczeństwie powstał już stereotyp, że oni tacy właśnie są i nie można zrobić z tym nic innego, jak tylko do tego przywyknąć. Myślę, że Lam był dowodem na to, że od nich też jednak należy wymagać, że mogą na tym zyskać, a łatwe odpuszczanie im każdej winy, niezwracanie uwagi na ich prostackie zachowanie mogło im tylko zaszkodzić, zatrzymywało ich w rozwoju, odbierając możliwość lepszego poznawania życia. Chłopak musiał mieć dobry przykład w rodzicach, bo od kogoś musiał się przecież nauczyć, że trzeba od siebie wymagać.
Zorientowałam się, że przestałam oglądać film, wpatrując się od pewnego czasu w twarz mojego przyjaciela. Widziałam emocje wymalowane na jego twarzy przy każdej podnoszącej poziom adrenaliny scenie. Jednak wiedziałam, że coś go blokowało, a to oznaczało, że nie puścił jeszcze naszej ostatniej wymiany zdań w zapomnienie. Widziałam, że zdawał sobie już sprawę z tego, że go obserwuję, jednak nie obracał głowy, zachowując nas oboje od krępującej sytuacji.
- Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje, od początku zachowujesz się w stosunku do mnie powyżej moich najśmielszych oczekiwań, a ja nawet nie potrafię ci podziękować.
- Nie ma sprawy Jess, wiele ostatnio przeszłaś, nie musisz się o nic obwiniać.
- Liam to nie jest w porządku..
- Shhh - przerwał mi w połowie zdania, po czym przyciągnął mnie do siebie, przytulając do swojego torsu.
- Nie mogę wiecznie tłumaczyć się moją przeszłością - wyszeptałam po chwili.
- Och to nic takiego, nawet porządnie nie podniosłaś na mnie głosu, wyluzuj Jess.
- Okej, więc twoja oferta poduszki jest wciąż aktualna?
Chłopak od razu rozchmurzył się, słysząc moje pytanie i podał mi poduszkę, którą ułożyłam na jego ramieniu.
- Nie byłoby ci wygodniej, jakbyś po prostu położyła mi się na kolanach?
- Jeśli mogę..
- Jasne... Nie każ mi się prosić - dodał, widząc, że nie byłam jeszcze do końca przekonana.
Położyłam się wygodnie, kładąc głowę na kolanach Liama, który przez dobrą chwilę przekładał ciągle swoje ręce z jednej strony na drugą, nie wiedząc co z nimi zrobić. Planowałam powiedzieć mu, żeby się mną nie przejmował, jednak byłam tak zmęczona, że ciężko nawet było mi się przemóc, by stworzyć jakiekolwiek składne zdanie i wypowiedzieć je na głos. W końcu chłopak przestał się wiercić i prawdopodobnie ułożył ręce pod swoim karkiem.
______________________________
Mam małą prośbę, chciałabym się zorientować ile mniej - więcej mam czytelników, więc jeśli możesz, to zostaw chociaż krótki komentarz "przeczytałam", cokolwiek, może być sama buźka x
Już ponad 1000 wyświetleń! ;D Dzięki wielkie!
Od teraz postaram się wrócić do planu, by wstawiać rozdziały w każdy weekend. Mam nadzieję, że raczej mi się będzie udawać, ale po prostu nie zawsze mam taką możliwość w weekendy. Jak nie będę mogła wstawić rozdziału w terminie, postaram się Was informować ;*
Miłego dnia ♥
Cudowny rodział, a zwłaszcza zakończenie.Aww, to bylo takie urocze ze strony Liama,kiedy dał Jess kocyk i poduszeczke❤
OdpowiedzUsuńJeeju cudowne rozdziały piszesz świetnie :3 Czekam na nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńDodaj już następny rozdział *--*
OdpowiedzUsuńJak nazywa się bochaterka ale na prawdę ?
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia kto jak ona się nazywa, kiedyś natknęłam się na to zdjęcie i pomyślałam, że może pasowałaby do mojego fanfica... Jeśli kiedyś uda mi się dowiedzieć jak ona się nazywa, to dam znać c; niestety wątpię czy mi się uda
UsuńOkej okej ;3 Masz racje pasuje do opowiadania ;3
UsuńCudowny rozdział tak świetnie to opisujesz po prostu łał ;3
OdpowiedzUsuń~ Patrycja
Przybyłam, zobaczyłam, przeczytałam :-)
OdpowiedzUsuńCzytam od wczoraj i bardzo mi sie podoba, tak trzymać ;-)
Ja czytam !! I dziękuję Ci bardzo za powiadomienia, to ff jest cudne ! Idealnie piszesz misiu ❤ weny :*
OdpowiedzUsuń@xAshtonek (dawniej shipbulshit XD)
podoba mi się:)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ?? ;3
OdpowiedzUsuń~ Patrycja
Jestes co raz pod wiekszym wrazenien! Swietny rozdzial z reszta jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra