wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 3

     
     Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Za każdym razem, gdy przymykałam oczy, ukazywała mi się scena mojej ostatniej kłótni z Jakiem, moim byłym chłopakiem.

- Hej Skarbie - Jake jak zwykle pocałował mnie na przywitanie. - Co jest? Wyglądasz na zestresowaną.
- Yhm.. muszę Ci coś powiedzieć - chłopak zrobił niepewną, nieco zaciekawioną minę i skinął, żebym kontynuowała.
Nerwowo spojrzałam na swoje splecione palce, obawiałam się trochę jego reakcji na to, co zamierzałam mu powiedzieć.
- Jestem w ciąży - mruknęłam, w dalszym ciągu, nie odrywając wzroku od swoich rak, które w tym momencie wydawały się bardzo ciekawym przedmiotem.
- Co?! Możesz powtórzyć, chyba nie mówisz na poważnie? - odpowiedział wyraźnie poddenerwowany, co nie ułatwiło mi zadania, polegającego na uświadomieniu go, że będzie ojcem.
    Wyjawienie tej informacji było naprawdę trudne, jednak zrobiłam już pierwszy krok, a to było chyba najgorsze. Nie było już sensu się wycofywać, więc zebrałam w sobie siłę, by trochę pewniej powiedzieć chłopakowi o odpowiedzialności, która miała na nas spaść, wraz z pojawieniem się dziecka.
    Gdy tylko doszedł do świadomości Jake'a fakt, że nie żartowałam, a to wszystko niestety działo się naprawdę, wpadł w furię. Najpierw chodził w kółko po pokoju, trzymając się za głowę. Co chwilę przygryzał wargę lub wypuszczał ją spod zębów. Niby zachowywał jeszcze umiarkowany poziom spokoju, ale nie byłam pewna czy właśnie tego nie powinnam obawiać się jeszcze bardziej. Przez cały ten czas stałam zakłopotana w kącie, czekając na wybuch z jego strony. Po około pięciu minutach odchylił głowę do góry i zaczął wykrzykiwać przekleństwa. Z całej siły kopnął w kosz na śmieci, który napotkał na swojej drodze i skierował się w moją stronę.
- Cholera czemu akurat ty?! Tyle dziewczyn jest, które ciągle sypiają z facetami i nic! A ty za pierwszym razem musiałaś zajść w ciążę?! Co z tobą jest nie tak?!
- Jake dobrze wiesz, że to nie moja wina i nie mam na to żadnego wpływu. Twój wkład też w tym jest, więc nie obwiniaj o wszystko mnie!
- Usuń to dziecko - odparł niemal natychmiastowo.
- Nie!
- Usuń je, dam ci nawet kasę, ale to zrób!
- Nie ma mowy! Nie chcę mieć na sumieniu życia ludzkiego - chłopak z wściekłości przycisnął mnie do ściany.
- Usuniesz je i nikomu nigdy nie powiesz, że byłaś w ciąży, rozumiesz?! - wysyczał tuż przy moim uchu, na co moje ciało zareagowało nieprzyjemnymi ciarkami.
- Mówię, że tego nie zrobię!
- W takim razie nic tu po tobie. Nie mogę pozwolić, żeby moja rodzina i znajomi się o tym dowiedzieli, to zniszczyłoby moją reputację.
Umilkł na chwilę, spodziewając się mojej odpowiedzi, której jednak nie potrafiłam mu udzielić, zbyt zażenowana jego zachowaniem.
- Jak żałośnie musiałbym wyglądać, użerając się z beczącym bachorem.
Wymierzyłam ręką, by zadać mu cios, ale zatrzymał moją dłoń tuż przy swoim policzku.
- Nie waż się tego robić - wysyczał.
- Ty i ta twoja reputacja. Naprawdę myślałam, że jesteś inny.
- Cóż, widocznie się myliłaś. A teraz wyjdź - otworzył szeroko drzwi, dając mi do zrozumienia, że mnie tu nie chce. - I nie licz, że zmienię zdanie, nie zamierzam do ciebie dzwonić i ty też lepiej tego nie rób, nie chcę cię więcej widzieć.
- Uwierz mi, na nic takiego nie liczę - wyszeptałam i opuściłam pokój, a chłopak od razu z hukiem zatrzasnął drzwi.

    Obudziłam się cała zasapana. Usiadłam na łóżku, by spróbować się uspokoić. Kiedy wydawało mi się, że jest już w porządku, położyłam się, lecz gdy zamknęłam oczy znowu zobaczyłam rozwścieczoną twarz Jake'a. Od razu je z powrotem otwarłam i wygrzebałam się spod przykrycia. Wzięłam do ręki kołdrę i powlokłam ją za sobą do pokoju gościnnego. Położyłam się na wolnej kanapie, obok tej, na której spał Liam. Gdy układałam się w wygodnej dla mnie pozycji, kanapa kilkakrotnie zaskrzypiała.
- O, Jess czemu nie śpisz? Już ci niewygodnie na moim łóżku?
- Oj przepraszam, że cię obudziłam. Mogę spać w tę noc tutaj? Nie chcę być sama. Gdy tylko zamknę oczy, odtwarzają mi się obrazy z wczorajszego dnia.
- Jasne, jeśli to ci pomoże, to możesz tu spać.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Z resztą i tak wydaje mi się, że gdybym się nie obudził, nie pytałabyś o zgodę, a byś tu została, więc to bez różnicy - w jego głosie wyczuwałam uśmiech.
Zapadła chwila ciszy, a ja pogrążyłam się w myślach.
- Boże jaka ja byłam głupia. Tak walczyłam z Jakiem o to, że nie chcę usuwać mojego dziecka, a przecież jakbym popełniła samobójstwo, to zabiłabym też je.
- Najważniejsze, że tego nie zrobiłaś.
- Dzięki tobie. W ogóle to jak to się stało, że akurat tam się zjawiłeś?
- Potrąciłaś mnie, gdy biegłaś i wyglądałaś na osobę w naprawdę kiepskim stanie, więc poszedłem za tobą, ale nie chciałem biec, żeby cię niepotrzebnie nie denerwować. Trochę cię zgubiłem, ale zorientowałem się, że musiałaś wejść do parku... Ponownie zobaczyłem cię, gdy trzymałaś nóż przy drugiej ręce. Wtedy zacząłem biec i na szczęście zdążyłem w samą porę.
- Dziękuję, mam nadzieję, że nie zrobiłeś tego na darmo - dodałam trochę ciszej.
- Cała przyjemność po mojej stronie - chłopak zdecydował się puścić moją uwagę mimo uszu i ścisnął moją rękę, którą chwycił chwilę wcześniej. - Okej, nie rozmawiajmy już o tym... Spróbuj przypomnieć sobie najszczęśliwszą chwilę twojego życia.
- Hmm to trochę trudne, ale postaram się.
- Pomyśl, może być z dzieciństwa, jak byłaś naprawdę mała.
Na chwilę zamknęłam oczy, by ułatwić sobie odtworzenie starych wspomnień.
- Okej, mam. Co teraz?
- Teraz mi o tym opowiedz.

    Opowiedziałam Liamowi o wycieczce całej rodziny do Disneylandu, z największymi szczegółami, bo okazało się, że on nigdy tam nie był. To było wtedy, gdy jeszcze tata nie pił, nie mieliśmy żadnych problemów, cała rodzina była w komplecie i po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością. Bardzo brakowało mi tych czasów. Rozmyślałam o tym jeszcze przez długi czas po tym, jak powiedzieliśmy sobie "dobranoc", aż w końcu spokojnie zasnęłam.
_________________________
Tak, jak obiecywałam wstawiłam wcześniej rozdział c; Zastanawiam się, kiedy wstawić następny, na piątek myślę, że się nie wyrobię. To co może znowu umawiamy się, że wstawię po trzech komentarzach? (najwcześniej w sobotę)
Miłego wieczoru  walczcie dzielnie w szkole do końca tygodnia ♥

PS.:  Jak podoba Wam się nowy nagłówek? c;

3 komentarze:

  1. Wow!Piekny zresztą jak wszystkie❤
    Nagłówek równie piękny❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem, cały czas zaskakujesz tymi rozdziałami, oczywiście pozytywnie :) Nie mogę się doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! :) Co tu komentować to jest coraz bardziej fascynujące, Jake zachował się jak dupek i tchórz, brak słów... Za to przeciwieństwem jego jest Liam, wierzę że Jessica jakoś się podniesie po tym wypadku i wiem kto mógłby jej poooomóc... ^^
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń