Coś mnie zatrzymało i jakimś cudem nie poczułam sztyletu w ciele. Pomyślałam, że zrobiłam to podświadomie i to obronna funkcja organizmu. Otwarłam powoli jedno oko, później drugie i zobaczyłam mocno zaciśnietą rękę na mojej. Zanim podniosłam wzrok na właściciela, usłyszałam głos.
- Czemu to robisz? - spojrzałam na chłopaka, który cierpliwie czekał, nie ponawiając pytania.
Jego ręka dalej mocno zaciśnięta była na mojej, mimo że w ogóle tego nie czułam. Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, które w jego przypadku były jedyną częścią ciała, wyrażającą cień jakichkolwiek emocji.
- Możesz mi to oddać? - wskazał na nóż.
Miał tak poważną minę, że mięśnie w mojej dłoni same się rozluźniły, wypuszczając przedmiot. Chłopak wziął go do ręki, zagiął naciskając o betonowy chodnik, a później odszedł kilka kroków i wbił w ziemię, a gdy wrócił, zajął miejsce obok mnie. Długo siedzieliśmy w ciszy, a jedyne o czym myślałam to postarać się uspokoić i zebrać do kupy tak, by zachować chociaż resztki godności, która i tak była już bardzo sponiewierana. Nie chciałam pozwolić sobie na okazanie więcej słabości w gronie innych ludzi, jednak nie potrafiłam pohamować ciśnących się do oczu łez i po jakimś czasie znowu zaczęłam szlochać. Nieznajomy objął mnie ramieniem i niepewnie pogładził po plecach. Gdy trochę się uspokoiłam, wyciągnął w moją stronę swoją dłoń, sugerując, bym podała mu swoją. Spełniłam jego niemą prośbę, a nasze oczy znowu się spotkały. Przez pewien czas jedynie spuszczałam lub podnosiłam swój wzrok na niego, jednak on przez cały ten czas cierpliwie się we mnie wpatrywał. Czułam jednak, że nie naciska na mnie w żaden możliwy sposób, jego wzrok wyrażał raczej zaniepokojenie. Po raz kolejny spuściłam wzrok, przygryzłam wargę, po czym wypuściłam z ust powietrze.
- Jestem w ciąży - popatrzyłam na niego i skinał, żebym kontynuowała. - Jestem w ciąży... - powtórzyłam, nie wiedząc, co mogę jeszcze powiedzieć i na ile zaufać nieznajomemu.
W zasadzie, nie powinnam mu w ogóle ufać, jednak to co było chyba najistotniejsze już mu wyjawiłam, więc postanowiłam konynuować.
- Jestem w ciąży i nie wiem co zrobić, nie mam gdzie pójść. Mój... były chłopak nienawidzi tego faktu, wpadł w furię, powiedział, że nie chce mieć ze mną więcej do czynienia. Widziałam tę pogardę w jego oczach... Przecież to nie tylko moja wina... Nie wiem co mam zrobić, nie mogę tu dłużej zostać.
- Tu, czyli?
- W Wolverhampton. Nie moge pokazać się już moim rodzicom, a nie jestem tak dobrą aktorką, żeby ukryć przed nimi prawdę.
- Może nie byliby zadowoleni z tego, że jesteś w ciąży, ale przecież to twoi rodzice, kochają Cię, myślę, że to zaakceptują i Ci pomogą.
- Mylisz się.
- Moze jednak warto sprobowac? - pokrecilam glowa, chlopak nic nie rozumial.
- Ech ty nie rozumiesz.. Nie ma szans. Już kiedyś była podobna sytuacja z moją siostrą. Z tym, że ja jestem w trochę gorszej sytuacji... Cóż... wtedy ojciec znalazł w pokoju Macy narkotyki, które nawet nie były jej, ale nie było szans, żeby chociaż pozwolił jej się wytłumaczyć i udowodnić prawdę. Dał jej pół godziny, żeby się spakowała, a później dosłownie wyrzucił ją z domu. Zadał jej nawet kilka ciosów w twarz. Nie chciałam zostawiać Macy, naprawdę byłyśmy ze sobą bardzo zżyte, ale mama mnie zatrzymała. Skończyło się tak, że już ponad trzy lata nie widziałam się z siostrą. Mama też bardzo przeżywała jej odejście, ale nie potrafiła sprzeciwić się tacie, bała się go, z resztą dalej się go boi, ale mimo wszystko wciąż powtarza, że go kocha.
- Wiesz co stało się z twoją siostrą?
- Pojechała wcześniej na kampus swojego uniwersytetu w Leicester, na szczęście wiekszość spraw miała już tam załatwionych. Myślałam nawet, żeby tam studiować, chciałabym znowu częściej widywać się z siostrą. Macy znalazła sobie pracę, nawet całkiem dobrze płatną i weekendami sobie dorabia. Wiem, że nasza ciocia Stephanie jej trochę pomaga, przelewa jej co miesiąc trochę pieniędzy, do czego mama też się zawsze stara trochę dorzucić.
- Więc co teraz zamierzasz zrobić?
- Hmmm zamierzałam zakończyć wszystkie moje problemy, ale coś nie wyszło. Innego pomysłu nie mam.
Chłopak nie od razu zorientował się o czym mówię, ale gdy tylko zrozumiał, odpowiedział stanowczo, bym nawet nie myślała o zakańczaniu życia dwóch osób na raz. Teraz to ja byłam nieco zakłopotana, jednak po chwili pojęłam prawdę, płynącą z jego słów. Zabijając siebie, zabiłabym również dziecko, które w sobie noszę, tak małe, że nawet nie jest w stanie się bronić i ciężko było wyczuć jeszcze jego obecność. Zawstydzona oblałam się rumieńcem. Dotarło do mnie, że swoim wcześniejszym zachowaniem wyszłam na idiotkę bez serca. Wcześniejsze wydarzenia tak zaprzątały mój mózg, że nie potrafiłam w najmniejszym stopniu myśleć racjonalnie. Co te emocje potrafią zrobić z człowiekiem...
- Proszę, spójrz na mnie - przypomniał mi o swojej obecności nieznajomy. - Sama powiedziałaś wcześniej, że to nie tylko twoja wina, więc nie obciążaj siebie samej. Nie możesz tego zrobić, chociażby przez wzgląd na twoje dziecko. Zabijając siebie, zabiłabyś również je, a ono ma jeszcze szanse na szczęśliwe życie. Ty też jeszcze możesz być szczęśliwa, jeszcze nie wszystko przegrane.
- W tej chwili nie potrafię wyobrazić sobie żadnego dobrego zakończenia.
- Wszystko może się jeszcze zmienić. Może i przegrałaś walkę, ale nie wojnę. Los stawia nam na drodze mnóstwo przeszkód, byśmy przez nie przechodzili i stawali się silniejsi. Bez porażek nie ma sukcesów, pamiętaj.
- Więc masz jakiś pomysł, co mogę z tym zrobić?
- Hmmm.. nie ma mowy o tym, żebyś została teraz sama w środku miasta bez dachu nad głową. Może i nie kręci się tutaj zbyt dużo nieprzyjemnych typów, ale nigdy nie wiadomo, kogo akurat mogłoby przywiać. Myślę, że tę noc możesz przenocować u mnie. Jeśli to sprawi, że chętniej się zgodzisz, mieszkam tutaj z rodzicami i siostrą. Nie martw się, nie mam wobec Ciebie złych zamiarów.
- O to raczej się nie martwię, musiałbyś być kompletnie bez serca, jakbyś po zobaczeniu mnie w takim stanie, zamierzał mnie jeszcze wykorzystać...
- Czyli zgadzasz się? - nie odpowiedziałam mu od razu, nie chcialam stąd jeszcze iść.
O tej porze to miejsce działało na mnie w magiczny sposob, zawsze uspokajałam się tutaj chociaż w niewielkim stopniu, a moje myśli i emocje choć trochę zagłuszał szum wody, pochlipującej w miejskiej fontannie. Przez długi czas wpatrywałam się w wodę i niebieskie światełka, migoczące w okół niej. Po pewnym czasie zdenerwowanie i inne negatywne emocje ze mnie uleciały, wraz z kilkoma łzami. Pozostał tylko ból, na którym, jeśli się uda będę mogła skupić się w najbliższym czasie i postarać się choć trochę go pokonać. Popatrzyłam na chłopaka, siedzącego obok mnie, byłam pod wrażeniem jego cierpliwości. Bardzo dużo czasu poświecił mi dzisiejszego dnia, a na pewno miałby co innego, lepszego do roboty..
- Okej, możemy iść.
_________________________
Trochę krótki, ale następne rozdziały już będą dłuższe x
To teraz możecie zgadywać kim jest ten chłopak ;D Jak myślicie? Obiecuję, że w następnym rozdziale już się dowiecie, nie będę was dłużej trzymać w niepewności.
Dziękuję bardzo tym dwóm osobom, które skomentowały prolog. Nie spodziewałam się, że już pierwszego dnia ktoś skomentuje i to bez mojego zmuszania ;p Naprawdę bardzo mi miło <3
Od teraz rozdzały będę dodawać co tydzień w piątek lub sobotę, to zależy jak się wyrobię i kiedy będę mieć czas. Jeśli coś mi nie wyjdzie, postaram dać się znać ;)
Miłego dnia <3
Cudo...Serio, przeszedł wszystkie moje najśmielsze oczekiwania.❤
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie❤
Więc prolog i rozdział świetny fajnie to napisałaś jak byś to ty tam była :3 Ale na serio świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńNa 100 % będę go czytała :D Do tego bloga pasuje piosenka "Down"
WoW robi się co raz bardziej intrygujaco :D rozdział jest niesamowity i tak szczerze chciałabym żeby rozdziały były dłuższe albo żebym ja ich tak nie pochłaniła :D ogólnie mówiac jestem zachwycona jak na razie rozwijającą się historia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam
~ Sandra