Weszłam do naszego małego salonu i ujrzałam, siedzącego na przeciwko starego modelu telewizora, ojca. Jego nierozłącznym towarzystwem zawsze były butelki piwa lub wódki - tak było i tym razem. Na ziemi leżało już kilka opróżnionych, a na fotelu została jeszcze jedna pełna. Spokojnie dopił ostatnią porcję alkoholu, po czym rzucił naczynie za siebie, więc musiałam się pochylić, żeby uniknąć kontuzji. Po chwili wstał, lekko się zataczając, po czym podszedł do mnie i złapał za ramiona.
- Ellen. Ta mała smarkula uciekła. Już na pewno nie wróci... A ty jej na to pozwoliłaś!
Ojciec uderzył mnie pięścią w twarz, a ja nie byłam w stanie nic zrobić. Nie byłam w stanie nawet znaleźć słów na swoją obronę. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że byłam tu w roli mojej mamy, wszystko odczuwałam z jej perspektywy. Nawet nie chciałam się bronić, mając nadzieję, że sam się opamięta, liczyłam na to, że tak łatwiej przejrzy na oczy.
- One obie uciekły i już nam się nie pokażą. Pewnie zarabiają teraz niezłe pieniądze, a mi nie zwrócą ani grosza. Tyle kasy wydałem na wychowanie tych bachorów i nic w nagrodę nie dostanę.
Otrzymałam kolejny cios, później jeszcze następny w brzuch, który powalił mnie na ziemię. Słyszałam tylko siarczyste przekleństwa, ale wyrazów między nimi już nie byłam w stanie rozróżnić. Teraz już tylko mnie kopał. Znowu trafił w twarz, co natychmiastowo wywołało krwawienie z nosa i wargi. Liczyłam na to, że wreszcie zobaczy krzywdę, jaką mi wyrządził i zaprzestanie stosowania przemocy. Wszystko ucichło na moment, po czym usłyszałam oddalające się kroki, więc chyba podziałało. Odetchnęłam z ulgą i nieco się rozluźniłam. Spróbowałam wstać, ale szybko się przekonałam, że mój plan nie wypali. Byłam zbyt otumaniona bólem, więc nie było co próbować dalej. Po chwili znów usłyszałam kroki, więc otworzyłam oczy. Po odnalezieniu postaci ojca, ujrzałam wścibski uśmieszek na jego twarzy. Wyglądało na to, że jednak nie miał w zamiarze pomóc mi się pozbierać. Skierowałam wzrok trochę niżej i zobaczyłam duży nóż kuchenny w jego prawej dłoni. Teraz już był bardzo blisko, jedyne co mogłam zrobić, to postarać się dotrzeć do jego głębi. Wpatrywałam się intensywnie w jego oczy, nie mrugając ani na moment. Starałam się zdobyć na łagodny wyraz twarzy, lecz musiałam wyglądać raczej błagalnie. Wydawało mi się, że coś w oczach Simona wydawało się łamać. Musiałam się jednak mylić, bo ułamek sekundy później podniósł nóż z wyraźną chęcią jego użycia, a ze mnie wreszcie wydarł się trzymany długo krzyk.
Obudził mnie mój własny wrzask. Twarz miałam całą zalaną łzami, a plecy - potem. Miałam przeczucie, że to, co mi się śniło nie było bez powodu. Już dawno nie rozmawiałam z mamą, więc nie miałam najmniejszego pojęcia o tym, jak się ostatnio czuła i jak w stosunku do niej zachowywał się ojciec. Szybko chwyciłam telefon komórkowy, by wybrać jej numer. Z każdym kolejnym sygnałem zastanawiałam się, czy dzwonienie do niej było słuszne, przecież ojciec mógł się dodatkowo wkurzyć, ale to była chyba wyjątkowa sytuacja. Każda cicha sekunda na linii wydawała mi się wiecznością, jednak mama nie odebrała. Odrzuciłam połączenie i spojrzałam szybko na godzinę figurująca na wyświetlaczu. Wpół do szóstej - nie tak źle. Potrzebowałam jak najszybciej dostać się do Wolverhampton, a o tej porze było to możliwe raczej tylko za pomocą samochodu. Zdecydowałam się zadzwonić do Jaspera, jako, że był najbliżej mieszkającą mnie osobą, której mogłam zaufać i poprosić o taką przysługę. Nie musiałam długo czekać, bo właściwie momentalnie odebrał telefon.
- Cholera, Jess jak masz problemy ze snem to nie znaczy, że ja też nie śpię całą noc i..
- Jasper, to bardzo ważne - przerwałam chłopakowi, nie chcąc tracić ani chwili czasu. - Jesteś w stanie zawieźć mnie teraz do Wolverhampton? Muszę tam się dostać jak najszybciej.
- Zwariowałaś?! Nie będę włóczyć się po nocach, bo zachciało ci się wycieczek krajoznawczych.
- Wszystko ci wyjaśnię później, bo teraz nie ma czasu. Proszę cie tylko ten jeden raz, a po wszystkim zrobię wszystko co będziesz chciał. Błagam, Jasper zrób to dla mnie.
- Kurcze Jess, nie dam rady, naprawdę późno wróciłem i potrzebuję snu. Nic ci się nie stanie jak poczekasz jeszcze ze dwie godziny, a wtedy już będziesz mogła jechać jakimś autobusem. Idź spać Jess.
- Ale.. nie rozumiesz..
Rozłączył się.
W takim wypadku nie miałam chyba już innego wyjścia i musiałam poprosić o fatygę Liama. Wybierając numer, modliłam się tylko w duchu, by chłopak zgodził się przyjechać po mnie z sąsiedniej miejscowości. Chwilę poczekałam, ale na szczęście odebrał już po trzecim sygnale.
- Słuchaj Li, mam do ciebie ogromną prośbę. Jesteś w stanie podwieźć mnie teraz do Wolverhampton? Jeśli chodzi o benzynę to oddam ci później kasę, to po prostu strasznie ważne. Chodzi o moich rodziców.
Musiałam brzmieć na bardzo zdesperowaną i przerażoną, bo chłopak nie zadawał mi żadnych pytań. Powiedział, że będzie za dwadzieścia pięć minut, więc nie zajmowałam mu więcej czasu rozmową, by mógł się szybko zbierać. Wzięłam krótki prysznic, by odświeżyć się po ciężkiej nocy. Ubrałam się w pierwsze lepsze, wygodne ciuchy, związałam włosy w wysoki kucyk i wyszłam.
* * *
- Czyli dalej miewasz te sny? - zapytał Liam, gdy skończyłam wyjaśniać mu powód, dla którego zerwałam go tak wcześnie z łóżka.
- Niestety, chociaż w ostatnie noce miałam trochę przerwy. Tylko, że tym razem było inaczej niż zwykle. Do tej pory, śniły mi się tylko krótkie urywki, przewijały obrazy, które już kiedyś widziałam, dzisiaj jednak wszystko było wyraźne, trwało znacznie dłużej, a co najdziwniejsze, byłam tak jakby w skórze mamy. Naprawdę, przeraża mnie to i myślę, że to nie jest bezpodstawne. W końcu ta więź między dziećmi i rodzicami daje czasem o sobie znać. Mama mnie potrzebuje.
- Myślę, że nie powinnaś przejmować się tak, rzeczami wykreowanymi w twojej podświadomości. Oczywiście trzeba interesować się swoimi rodzicami i dobrze ich odwiedzać co jakiś czas, bo to jest bardzo ważne. Po prostu nie chcę, żebyś wierzyła w jakieś prorocze sny.
- Nie chodzi tylko o to, ja po prostu czuję, że muszę zobaczyć mamę.... Nawet jeśli nic jej nie jest, to nie w porządku, że tak nagle ją zostawiłam, nawet się nie żegnając. Potrzebuję wiedzieć jak wpłynął na nią mój wyjazd, czy psychiczne też jakoś się trzyma...
- W porządku.
Skinęłam głową, nie wiedząc czy powinnam powiedzieć jeszcze coś w sprawie moich rodziców. Byłam już trochę zmęczona intensywnym myśleniem o nich przez ostatnią godzinę. Poskładałam zwinnie bluzę, którą wcześniej miałam na sobie, i podkładając ją pod głowę, oparłam się o szybę. Równa droga sprzyjała możliwości zaśnięcia i już po chwili spokojnie drzemałam, zachowując jednak połowiczną świadomość. Kiedy zatrzęsło bardziej samochodem, przebudziłam się i wyprostowałam, układając się znowu wygodnie na siedzeniu. Droga nie była długa, dlatego nie było większego sensu w ponownym zasypianiu. Uchyliłam nieco szerzej oczy i zaczęłam wpatrywać się w rozpościerający się
przed nami las.
- Jess, nie gniewaj się, ale musimy porozmawiać w końcu o tej niefortunnej imprezie... Byłaś tam z tym Jasperem, prawda? Chciałbym, żebyś na niego uważała... - przerwał mi moje myśli Liam.
- Nie musisz się o mnie martwić. On jest w porządku, po prostu lubi się trochę grzebać.
- Nie jestem co do niego przekonany... Przecież odbierałem Cię stamtąd kompletnie pijaną. Nie wydaje mi się, żebyś z własnej woli sięgała w twoim stanie po alkohol. Widzę, że coraz bardziej zależy Ci na twoim dziecku.
- Wiem, źle postąpiłam i to moja wina. Jasper nic nie wie o mojej ciąży, więc nic dziwnego, że zaproponował mi drinka.
- Przecież mogłaś odmówić.
- Ech nie wiedziałam jak to zrobić, nie wyjawiając mu prawdy. W końcu to ja podjęłam decyzję, głupią - to fakt. Następnym razem będę bardziej uważać.
- Tak czy siak i tak nie podoba mi się ten chłopak.
- To całe szczęście, bo zaczęłabym się martwić o twoją orientację - zaśmiałam się. Nie mogłam nic na to poradzić, że słowa Liama zabrzmiały tak dwuznacznie.
- Och, Jess wiesz co mam na myśli. Jeśli zależałoby mu na tobie, postarałby się zrozumieć i zatroszczyć, żebyś nie musiała pić, skoro nie chciałaś. Przecież to nie jest aż tak dziwne, niektórzy ludzie nawet w zupełności nie sięgają po alkohol, nawet jeśli nie mają ku temu żadnych przeciwwskazań.
- W dzisiejszych czasach naprawdę to nie jest takie oczywiste, zwłaszcza dla osób przyzwyczajonych do imprezowego towarzystwa.
- Cóż, chyba do niczego dzisiaj nie dojdziemy. Po prostu upewnij się, czy możesz zaufać temu chłopakowi.
Już miałam ponownie zaprotestować, jednak Liam rzeczywiście wyglądał na zmartwionego. Nawet jeśli mylił się co do Jaspera, wciąż miał dobre intencje, więc nie chciałam go jeszcze bardziej zasmucać.
- Okej - mruknęłam. - Wracając do dziecka, zaczęłam zastanawiać się nad imionami. Pomyślałam, że jeśli będzie to chłopiec, nazwę go Tommy, a dla dziewczynki ty mógłbyś wybrać imię, oczywiście jeśli chcesz. Jeśli jednak będzie chłopiec, to możesz wymyślić mu drugie imię. Uznałam, że powinieneś mieć wkład w jego historię, w końcu to dzięki tobie ma szansę poznać ten świat.
- Jasne, że chcę, jeśli jesteś pewna, że chcesz zdać się na mój gust... - chłopak uśmiechnął się szeroko, utwierdzając mnie w przekonaniu, że znacznie poprawił mu się humor. - Do dziewczynki znakomicie pasowałoby Charlotte.
- Skąd jesteś taki pewien? Przecież nie wiesz jeszcze jaka ona będzie.
- Na pewno będzie śliczna i przynajmniej tak urocza, jak jej mama, więc będzie pasować idealnie.
Od razu poczułam rozchodzące się po moich policzkach ciepło, co oznaczało przynajmniej delikatny rumieniec. Nie mogłam pohamować również tworzącego się na mojej twarzy uśmiechu i już po chwili szczerzyłam się jak głupia. Pogładziłam dłonią mój delikatnie już wypukły brzuch i w myślach podziękowałam Bogu za to, że dał mi takie szczęście. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaką radością może napełnić mnie chociażby rozmowa o małym szkrabie, który za pół roku miał się pojawić na świecie. Jeszcze jakiś czas temu ciężko byłoby mi uwierzyć, że w końcu zaakceptuję myśl o byciu matką w tak młodym wieku, a tymczasem potrafiłam się z tego cieszyć, a nawet dziękować Panu za ten dar...
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, po czym wjechaliśmy w moją rodzinną ulicę.
- Jesteś pewna, że chcesz tam wejść? Sama? - niepewnie zapytał chłopak.
- Tak , poradzę sobie.
- Dobrze - odparł wyraźnie nieprzekonany i zaparkował na podjeździe do mojego domu. - W takim razie ja zaczekam tutaj i jak tylko usłyszę, że coś się dzieje w środku - wchodzę.
- Och nie musisz.
- Daj spokój, Jess. Nawet nie myśl, że cię zostawię - uśmiechnęłam się delikatnie na te słowa. - Powodzenia - dodał, pocierając moje ramię.
Napięcie rosło we mnie coraz bardziej, dlatego, jeszcze przed opuszczeniem samochodu, przytuliłam się mocno do Liama. Oddychałam głęboko, próbując się choć trochę uspokoić i może rzeczywiście troszkę to pomogło. Kiedy jednak stanęłam przed drzwiami mojego mieszkania, nie mając obok przyjaciela, zdenerwowanie powróciło ze zdwojoną siłą. Mało brakowało, a zawróciłabym i poprosiłabym go, żeby poszedł ze mną. Zanim jednak zdążyłabym się na to zdecydować, pociągnęłam klamkę - może trochę zbyt energicznie - i znalazłam się w pomieszczeniu, które przywoływało ogromną ilość wspomnień. Skierowałam się od razu do salonu, gdzie ujrzałam leżącego na kanapie ojca. Mężczyzna spał, jednak wyglądał na bardzo wymęczonego. Miał ciemne worki pod oczami, potargane, przetłuszczone włosy i wymiętą koszulkę. Chwilę mu się przyglądałam, po czym skręciłam w prawo, by wyjść po zniszczonych schodkach w poszukiwaniu mamy.
- Jessy?
Wydałam z siebie niekontrolowany pisk, zaskoczona nagłą pobudką ojca. Natychmiastowo zrobiło mi się znacznie cieplej. Moje serce zaczęło bić z podwojoną częstotliwością, a w całym ciele czułam przepływającą, gorącą krew. Zawsze nerwowo reagowałam na dźwięki przerywające panującą wcześniej ciszę, zwłaszcza, jeśli chodziło o mój dawny dom. Tutaj wszystko należało odbierać jako zły znak i gotować się na najgorsze. Zanim zdążyłam uporządkować nieco swoje myśli, by zachować resztki spokoju, poczułam twardą fakturę dłoni na moich ustach.
- Cicho, bo obudzisz matkę - wycedził Simon przez zęby.
Od kiedy to obchodzi go spokój jego żony? - zadałam sobie pytanie w myślach, a na na głos chcąc, nie chcąc wydusiłam stłumiony wrzask. Ręka mężczyzny jeszcze mocnej zacisnęła się na mojej buzi, a ja, przerażona brakiem powietrza, uderzyłam go łokciem w brzuch i skierowałam się ku wyjściu. Zanim dosięgnęłam klamki, ojciec zatrzymał mnie, mocno szarpiąc za ramię.
- Co ty wyrabiasz? Chyba nie myślisz, że pozwolę ci uciec.
- Nie potrzebuję twojego pozwolenia.
- Jess, możemy pogadać, chociaż chwilkę?
- Nie mam żadnych podstaw do tego, żeby cię słuchać. Wychodzę.
Z trudem wyrwałam się z uścisku i wyparowałam na zewnątrz. Ojciec wybiegł za mną i tym razem, nie panując już nad swoim głosem, zaczął krzyczeć:
- Zaczekaj! Chcę tylko porozmawiać.
- Nie wierzę ci - zaprotestowałam.
Simon sięgnął ręką to tylnej kieszeni spodni, a moje nerwy sięgnęły w tym momencie zenitu. Co jeśli miał tam nóż? Wbrew pozorom, odległość między nami, wciąż była bardzo niewielka, więc znalazłam się w dużym zagrożeniu. Znowu przypomniał mi się ten felerny sen, gdzie wszystko zdawało się tak realne. Spojrzałam na twarz ojca, która dokładnie odzwierciedlała swoją postać w tamtym koszmarze. Po chwili nie wiedziałam już, co było prawdą, a co wytworem mojej wyobraźni. Wszystko zlewało mi się w jedną, nie do końca wyraźną całość. Zaczęłam się cofać, potrząsając w panice głową od strony lewej do prawej. Usłyszałam krzyk Liama, jednak nie dotarł do mnie sens jego słów. Gdy tylko mężczyzna stojący przede mną zrobił większy krok do przodu, obróciłam się w przeciwną stronę i na chwiejnych nogach zaczęłam biec, nie patrząc przed siebie. Obejrzałam się za siebie, chcąc sprawdzić, jaką przewagę miałam nad moim ojcem, lecz ostatnią rzeczą, jaka doszła do mojej świadomości, był chaotyczny dźwięk klaksonów, rozbrzmiewający z każdej strony.
_________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, widzę, że coraz bardziej zaczynacie się niecierpliwić przed kolejnymi rozdziałami i muszę przyznać, że to mnie trochę motywuje.
Na początku miałam rozdzielić ten rozdział na dwa, ale stwierdziłam, że jednak wstawię go w całości. Mam nadzieję, że połapiecie się ze wszystkim, bo dzieje się trochę więcej niż zwykle ;)
Nie wiem jak będzie z rozdziałem w przyszłym tygodniu, bo wyjeżdżam na cały weekend, ale będę się bardzo starać, żeby się pojawił. Zobaczymy, czy szkoła mi na to pozwoli.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia kochani ♥
O mamo, dziewczyno rozwaliłaś mnie, rozdział jak zwykle cudowny a końcówka po prostu genialna już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :* Życzę weny przy następnym rozdziale ;D Oby był za tydzień <3
OdpowiedzUsuń~ Patrycja
Miałaś rację blog po prostu genialny !!!
UsuńJeju przerywasz w takim momencie .. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńDlaczego przerwalaś w takim ssjghcdg momencie ?! Ja pierdole błagam niech ona nie umrze, ona ma być z liamem bo nie mg się doczekać tych wszystkich daddy liam momentów jak się kruszynka urodzi aw ❤
OdpowiedzUsuńWeny misiu
@xAshtonek
Aww...wspaniały, cudowny, świetny...❤❤❤ Mam nadzieję, że Liam (taki superbohater ^^) przyjdzie jej z pomocą...Choć, w sumie odnoszę dziwne wrażenie, że Simnon nie chciał skrzywdzić Jess....może się zmienił...*takie tam moje przemyślenia* :D. Weny :*
OdpowiedzUsuńOmomoomo o mamciu. Swietny rozdział /Laura
OdpowiedzUsuńNext please :3
OdpowiedzUsuńSuper blog. Cieszę się że tu trafiłam c:
OdpowiedzUsuńSzkoda że tak długo trwają przerywa między jednym a drugim rozdziałem a poza tym to ekstra pomysł na opowieść :3 -Ola, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? ☺
OdpowiedzUsuńSkygirl
OdpowiedzUsuńWeź może ustal jakiś termin dodawania rozdziału..? Jeżeli myślisz poważnie o tym blogu to takie coś by było wskazane. Np co wtorek (oczywiście wzięłam pierszy lepszy dzień) ustal taki jaki bedzie Ci odpowiadał i wtedy każdy bedzie wchodził w dany dzień a nie codziennie wchodził jak taki .... Hm? Mysle że każdy się ze mną zgodzi. A i radzę dodawać notatki typu hej kochani rozdział narazie się nie pojawi itp.... Ale proszę o komentarz pod tym postem wszystkie osoby które to przeczytaly bo to nawet nie trwa minutke..
.
Tyle ode mnie. Nie odbierz tego źle. Po prostu daje Ci dobre rady. A co do bloga to jest świetny dlatego myśl o tym powiaznie i pracuj nad tym aby było coraz lepiej. Życzę weny i czekam na rozdział