Stałam przed lustrem, przeglądając się ostatni raz przed wyjściem.
Wygładziłam bluzkę, jednak wciąż czegoś brakowało. Na próbę, uśmiechnęłam się delikatnie, a rezultat wydawał się znacznie lepszy niż
wcześniej. Postanowiłam więc nie przejmować się niczym i
zwracać uwagę jedynie na pozytywy tego dnia. Szczerze mówiąc, ciągły pesymizm był już męczący i potrzebowałam jakiejś miłej odmiany. Wyjrzałam za okno i ucieszyłam się, że chociaż pogoda była w
porządku. Niebo było jasne, a zza chmur prześwitywało nieśmiało słońce.
Pomyślałam sobie, że słońce zagląda do mojego okna specjalnie dla mnie, by dodać mi
otuchy. W końcu taka pogoda pod koniec jesieni, w tych rejonach, była
rzadkością. Gdy byłam już gotowa, otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się piękny
bukiet słoneczników. Podniosłam kwiaty i ujrzałam wciśniętą między
liście karteczkę z napisem:
"Wierzę - L".
Od razu zorientowałam się, że to odpowiedź na wczoraj zadane przeze mnie
pytanie. Odczułam sporą ulgę, bo dzięki tej wiadomości mogłam być pewna,
że jakoś się między nami ułoży. Wciąż jednak istniała obawa, że może
nie być już tak dobrze, jak do tej pory. Na tę myśl coś zakuło mnie w
sercu, lecz postanowiłam to zignorować i starać się trwać w pozytywnym
nastawieniu. Podbiegłam w pośpiechu do okna, w nadziei, że przed akademikiem uda mi się zobaczyć przyjaciela. Niestety, nawet nie dostrzegłam jego auta na
parkingu. Powróciłam więc do drzwi i nieco zawiedziona skierowałam się w
stronę uniwersytetu. Gdy weszłam do środka, dostrzegłam Jaspera
rozmawiającego z Molly w lewym korytarzu. Podeszłam bliżej nich i
poczekałam z nadzieją, że dziewczyna w końcu się oddali. Ku mojej
satysfakcji, zrobiła to, a Jasper odezwał się do mnie po raz pierwszy
od wypadku:
- Cześć Jess, jak się czujesz?
- Och, wreszcie się zainteresowałeś - odparłam oburzona.
- Nie rozumiem o co ci chodzi. Dopiero teraz się na siebie natknęliśmy od ostatniego razu.
- A wiesz może co to jest telefon i do czego służy?
- Po co niby miałem zawracać ci głowę skoro miałaś już podobno wystarczająco dużo problemów?!
- Może dlatego, że przyjaciele się o siebie troszczą - po tych słowach usłyszałam głośny śmiech Jaspera.
- Sorry, ale nie chciałbym się przyjaźnić z kimś, kto jest tak głupi, by w tym wieku decydować się na wychowywanie bachora.
Pełna złości, uderzyłam prawy policzek chłopaka.
- Przestań! O niczym nie wiesz! - wrzasnęłam.
- A jednak coś wiem.
- Skąd?
- Och, zdaje się, że Amber byłaby już lepszą przyjaciółką niż ty, przynajmniej potrafi powiedzieć prawdę - w
pełnym zdumieniu otwarłam szeroko oczy. Jak ta słodka dziewczyna mogła
zrobić mi coś takiego? - I wiesz co, z przyjemnością skorzystam z rady
tego chłoptasia, który kręci się obok ciebie.
- Liama? Co takiego ci powiedział?
- Myślę, że możesz pogadać z nim o tym, które z was powinno decydować z
kim się zadajesz. Chyba, że chcesz, żeby dalej cię tak niańczył - na
jego twarzy pojawił się charakterystyczny uśmieszek wyższości. - Teraz
widzę, że dobrze zrobiłem słuchając jego rady, bo z kimś takim jak ty
nie warto się zadawać.
- Myślałam, że jesteś inny, Jasper - wycedziłam przez zęby, po czym
odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem udałam się w przeciwną
stronę korytarza.
Nie mogłam uwierzyć w to, że znowu zostałam oszukana. Po raz kolejny
wzięłam kogoś za osobę, którą nie był. W dodatku, jeśli Jasper mówił
prawdę, zawiodłam się na trzech dosyć bliskich mi osobach na raz. Skoro
jednak nie miałam jeszcze na to żadnego potwierdzenia, postanowiłam
wstrzymać się z obwinianiem Liama i Amber. Wyciągnęłam więc telefon i od
razu wystukałam na klawiaturze wiadomość do chłopaka: "Musimy pogadać".
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w ekran komórki, licząc na szybką
odpowiedź, jednak ta nie nastąpiła. W końcu przyszedł czas zajęć,
dlatego poszłam w kierunku sali, w której miały się odbyć. Przed
drzwiami zobaczyłam rozpromienioną Amber, która chwilę później rzuciła
się na mnie.
- Cześć Amber. Nie gniewaj się, że o to pytam, ale czy ty przypadkiem nie powiedziałaś Jasperowi o moim dziecku? - wyszeptałam jej do ucha, po czym się odsunęłam.
- Och... - od razu zrzedła jej mina, jednak w dalszym ciągu była trochę zdezorientowana.
- Powiedziałaś - odparłam ze smutkiem.
- Jess, tak bardzo cię przepraszam. Myślałam, że on już wie i niechcący mi się wymknęło - zaczęła się bronić, jednak ja nie byłam w stanie tego słuchać.
Zdenerwowana odwróciłam się na pięcie i przeszłam kilka kroków w
przeciwną stronę. Wiedziałam, że cokolwiek bym powiedziała, zraniłoby
Amber, a tego nie chciałam. Miała prawo nie wiedzieć, że nie powierzyłam
Jasperowi mojego sekretu, a przecież teoretycznie był najbliższą mi
osobą na Uniwersytecie Leicester, oczywiście nie licząc mojej siostry.
Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić, po czym odebrałam przychodzące
połączenie od Liama.
* * *
Odsunęłam się od drzwi, by wpuścić do środka Liama. Na moje szczęście
Macy i Irma - nasza współlokatorka - jeszcze nie wróciły.
- Cóż, obiło mi się o uszy, że jednak nie jesteś takim idealnym przyjacielem, jak zawsze myślałam.
- Nikt nie jest idealny - zaśmiał się chłopak, nie rozumiejąc z początku moich intencji. - Co dokładnie masz na myśli?
- Podobno zabroniłeś Jasperowi spotykania się ze mną.
- Nie mogłem mu niczego zabronić, bo decyzja i tak należała do niego. Po prostu poprosiłem go, żeby to przemyślał, czy mu na tym zależy. Bo
jeśli wszystko było tylko dla rozrywki, jaki był w tym sens? Nie
chciałem, żeby cię zranił.
- Kurczę, Liam, mówiłam ci, żebyś się nie wtrącał.
- Zapewniam cię, że cała rozmowa przebiegła w bardzo pokojowym nastawieniu.
- Już nawet nie o to chodzi, Liam. Po prostu zrobiłeś coś wbrew temu,
co razem ustalaliśmy i zacząłeś rządzić się moim życiem. Może i
potrafiłbyś przeżyć je lepiej ode mnie, jednak to ja muszę przez to
wszystko przejść i nie możesz mnie przy tym wyręczyć.
- Nie chciałem, żebyś tak to odebrała - odparł zaskoczony.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.
- Ale sama widzisz, że miałem rację co do Jaspera! - nie pozwolił zbić się z pantałyku.
- Miałeś, nie przeczę temu. Po prostu nie załatwiłeś tego tak jak
trzeba. Mogłeś mnie chociaż uprzedzić, gdy zamierzałeś z nim pogadać -
zrobiłam znak cudzysłowu w powietrzu, wymawiając ostatnie słowo.
- Dobrze, przepraszam, źle to rozegrałem. Po prostu nie mogłem znieść
myśli, że przez niego mogłaś ponownie wrócić do stanu w jakim cię
znalazłem - powiedział ze smutkiem w oczach i delikatnie potarł moją
dłoń, którą cofnęłam, gdy tylko dostrzegłam ten ruch.
- Spokojnie, nie byłam z nim w aż tak bliskich relacjach, by szczególnie rozpatrywać jego zawód.
- Cóż tego nie wiedziałem..
- To dlatego, że nie zdobyłeś się na to, żeby szczerze ze mną o nim porozmawiać.
Liam zastanowił się chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć, jednak odezwał się po chwili, zmieniając całkowicie swoje podejście do całej sytuacji:
- Przepraszam. Jednak, wiesz, to dało mi pewnego rodzaju lekcję. Może
zabrzmi to głupio i nieodpowiednio, ale teraz już wiem, że nie można
oszukać przeznaczenia. Jeśli coś ma się zdarzyć, to do tego dojdzie.
Choćbym nie wiem jak się starał, nie uda mi się ochronić ciebie przed
wszystkim. To nie znaczy, że teraz nie będzie mnie już obchodził twój los. W dalszym ciągu gotowy jestem zrobić wszystko, by ustrzec cię przed
tym, na co mogę mieć wpływ. Jess, zależy mi tylko i wyłącznie na twoim
szczęściu. Proszę, czy mogłabyś dać mi jeszcze jedną szansę na przyjaźń z
tobą? - zakończył błagalnie.
Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie nawzajem, a ja usilnie doszukiwałam się drugiego dna w wypowiedzi chłopaka, bo była zbyt idealna, by była prawdziwa. Przyjrzałam mu się uważnie, w poszukiwaniu jakiejś ściągi, z której mógł coś takiego przeczytać, jednak niczego nie znalazłam.
- Nie rozumiem - stwierdziłam po chwili.
- Jeśli nie jesteś w stanie odpowiedzieć mi teraz, oczywiście dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz.
- Nie! - wykrzyknęłam, a Liam okazał bardzo zdziwiony i skonfundowany
wyraz twarzy. - Nie o to chodzi. Nie rozumiem czemu po prostu sobie nie
odpuścisz. Skoro cię odrzuciłam, mógłbyś zwyczajnie odejść bez słowa, bez
większych wyrzutów sumienia. Jednak ty prosisz o przyjaźń ze smutną,
mazgającą się i pakującą w tarapaty dziewczyną... Dlaczego?
- Mówiłem ci już. Czuję potrzebę, by ci pomóc, chciałbym widzieć
cię szczęśliwą i nie mogę się temu oprzeć. Poza tym jesteś naprawdę
fajną dziewczyną, sam widziałem już kilka razy jak potrafisz się śmiać.
Na razie po prostu chowasz się pod szarym płaszczem twoich problemów.
- Tak, to, że czasem potrafię się śmiać to z pewnością definicja fajnej osoby.
- Och, wiesz, że nie tylko o to chodzi. Masz wiele dobrych cech, Jess.
- Na przykład? - zapytałam z pretensją w głosie.
- Jesteś opiekuńcza, kochająca, wrażliwa, ale silna, rodzinna...
Widać, jak oni wszyscy są dla ciebie ważni, że chciałabyś, żeby wszystko
się między wami dobrze układało.
- Wystarczy.
Już miałam przedstawić kolejny zgryźliwy komentarz, jednak sama miałam
już dość sarkastycznego tonu mojego głosu. Wzięłam głęboki oddech i
zaczęłam trochę spokojniej:
- Dziękuję za to, że tak o mnie myślisz - nieśmiało się
uśmiechnęłam - i przepraszam. Nie powinnam była traktować cię aż tak
chłodno.
- Nie ma za co, Jess, to ja tutaj jestem tym, który powinien przepraszać - Liam pogładził moje ramię, dodając mi otuchy.
- Owszem, popełniłeś błąd, nie ustalając niczego ze mną, ale
każdemu zdarza się coś takiego. W takim razie chyba po prostu muszę ci
wybaczyć, ale potrzebuję się z tym przespać, żeby wszystkie emocje we
mnie ostygły.
- Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.
- Wciąż nie wiem czy znajomość ze mną jest dobrym wyborem, bo
często pakuję się w tarapaty, ale to w końcu twoje życie, więc rób z nim
co chcesz - szturchnęłam go żartobliwie w ramię. - Aha i pamiętaj, że
wisisz mi jeszcze przepyszne gofry w najsmaczniejszej kawiarni w
mieście.
- Kupię ci tego gofra z przyjemnością, choćby po to, żeby popatrzyć jak zabawnie brudzisz sobie całą buzię bitą śmietaną.
- Wariat! - zaśmiałam się.
Przez chwilę było słychać tylko mój śmiech, jednak kiedy to sobie
uświadomiłam, zamilkłam, czując się trochę niezręcznie. Spojrzałam na
chłopaka, który przez cały czas przyglądał mi się rozradowany.
Zaciekawiona, co go tak zaintrygowało, pytająco uniosłam brwi.
- Chciałbym cię taką widzieć zawsze - odezwał się po chwili.
- Tak, to na pewno musi być zabawne, możesz zgadywać przez długi
czas, co przypomina ci mój śmiech i pewnie dalej nie zgadniesz.
- Chodzi o to, że w końcu coś cię tak prawdziwie rozradowało, na
prawdę do twarzy ci z tym. A sposób w jaki się śmiejesz nie ma tutaj nic
do rzeczy, najważniejsze jest to, że wtedy na pewno czujesz się trochę lepiej.
- Och, dobra, już wystarczy - mruknęłam zawstydzona.
- Okej, ale pamiętaj, że zależy mi na tym, żebyś była szczęśliwa i tobie chyba też powinno.
- Ktoś tu się chyba trochę zasiedział - ucięłam temat, nie chcąc znowu przechodzić na poważniejszy tor naszej rozmowy. - Ze
względu na to, że moje emocje jeszcze całkowicie nie ostygły, a ktoś mi
obiecał dać jeden dzień na przeanalizowanie wszystkiego, chyba powinien już iść.
Liam na chwilę posmutniał, jednak szybko to ukrył, udzielając mi odpowiedzi:
- Dobrze, dobrze, już się zmywam - poczochrał mnie po włosach, po czym wstał i skierował się do drzwi.
- Dzięki, że przyszedłeś - powiedziałam szczerze ciesząc, się, że w taki sposób zareagował na moją wiadomość.
- Do zobaczenia.
__________________________
Po do dość długiej przerwie jest kolejny rozdział :) Nie mam pojęcia jak to będzie w tym roku ze wstawianiem rozdziałów, bo niestety wątpię w to, żeby udało mi się pisać je regularnie. Kolejna klasa liceum i zamieszkanie w internacie to jednak spora zmiana i pochłania mi czas znacznie bardziej, niż się tego spodziewałam. Teraz moje życie jest naprawdę ciekawe, ale przydałoby mi się więcej czasu, który mogłabym poświęcić moim pasjom... Oki, nie będę się już bardziej nad tym rozwodzić.
Miłego weekendu ♥
Dziękuję za 5 tysięcy wyświetleń! ;*